piątek, 16 października 2015

Mur. Mój trzynasty kawałek


Ostatnio szukając jakiegoś świstka wśród moich dokumentów znalazłam pierwszy berliński dowód meldunku i z zaskoczeniem stwierdziłam, że już dawno minęło pięć lat odkąd tu mieszkam. Wiele przez ostatnie lata się zmieniło, poznałam ciekawych ludzi, przeżyłam coś, czego nie miałabym szansy doświadczyć nigdzie indziej, przeprowadzałam się kilka razy, a w międzyczasie Berlin zmieniał moje spojrzenie na wiele spraw.

Jedno mogę powiedzieć na pewno. Nie jestem turystką w tym mieście, ale nie odważyłabym się nazwać berlinką. Czuję się tu już jak w domu, mam swoje ulubione kąty, uwielbiam jeździć po Berlinie rowerem, co raz mniej lubię komunikację miejską, a jeżdżenie autem po mieście doprowadza mnie do szaleństwa. To, co lubię najbardziej to obserwowanie zmian. A w Berlinie zmienia się wszystko i ciągle. Powstają nowe budynki, nowe kawiarnie, knajpki i restauracje, zmieniają się ludzie, którzy zamieszkują różne części miasta, tramwaje i autobusy zmieniają swoje trasy, samo miasto dzięki wszechobecnej naturze zmienia swoje kolory, zmienia się pogoda, kolor nieba, które jest tłem dla lądujących samolotów.




Czasami nie odwiedzam jakiegoś miejsca przed dłuższy czas. Jak wielkie jest moje zdziwienie, gdy na pustej parceli wyrasta nowy hotel lub kamienica. Tak jest z okolicą Bernauer Strasse i Brunnenstrasse. To był mój pierwszy berliński Kiez*, a mieszkałam tam dobre dwa lata. Jeśli spojrzycie na mapę Berlina to szybko zorientujecie się, że jest to miejsce niezwykłe, ponieważ przez ponad 30 lat przylegało bezpośrednio do muru, który dzielił miasto na strefę wschodnią i zachodnią. Kiedy się tam wprowadzałam nie miałam o tym pojęcia. Oczywiście wiedziałam o historii Berlina, o podziale, ale to co bardziej mnie interesowało to gdzie w pobliżu są fajne kawiarnie i w którym sklepie zrobię najszybciej zakupy spożywcze. Kiedy żyje się obok "wielkiej historii", przestaje się na nią zwracać uwagę.

Jednak któregoś dnia nasz sąsiad poprosił o podpisanie petycji. Mieszkańcy pobliskiej kamienicy mieli stracić część swoich przydomowych ogródków, ponieważ miasto chciało odbudować mur! Tak, wiem. Brzmi jak absurd, ale niestety to prawda. Minęło kilka lat i dziś wzdłuż Bernauer Strasse można oglądać częściowo odbudowany mur berliński lub upozorowany szalunek, który został nawet pomalowany na kolor rdzy! Zawsze kiedy tamtędy przejeżdżam i widzę tłumy turystów chce mi się śmiać. Zastanawiam się ilu z nich wie, że patrzy na zupełnie nową wersję muru. A sąsiedzi niestety stracili swoje grządki... Tym dla mnie jest dziś mur. Bezsensownym kawałkiem ziemi, chodnikiem pełnym turystów, którzy uwielbiają zachodzić drogę rowerzystom, wspomnieniem, kilkoma pustymi parcelami, które pewnie prędzej niż później wypełnią się nowoczesnymi budynkami. Mur w mojej rzeczywistości istnieje nie jako fizyczna budowla. Mur dostrzegam w ludziach, berlińczykach, którzy od lat mieszkają w tych samych mieszkaniach, tych samych kiezach, robią zakupy w tych samych sklepach i w tych samych knajpkach na rogu w piątek zamawiają piwo. Jak różni są od siebie mieszkańcy bloków na Marzahnie i kamienic na Charlottenburgu wiedzą tylko wprawni obserwatorzy. Dziś Berlin to miasto przyjezdnych, znakomicie "rozpuszczających" różnice pomiędzy Wschodem i Zachodem, dla nich to miasto istnieje tu i teraz, a mur jest taką samą abstrakcją jak druga wojna światowa czy rzymskie koloseum.




Mur przyszedł jednak do mnie w namacalnej formie. Nieoczekiwanie w zeszłym roku napisała do mnie znajoma z Polski, czy mogłabym pomóc kilku polskim reporterom w pewnym berlińskim projekcie. Oczywiście, bez wahania się zgodziłam i tak poznałam autorów reportaży z książki "Mur. 12 kawałków o Berlinie" pod redakcją Agnieszki Wójcińskiej.

Jestem już po lekturze książki i nie chciałabym Wam polecać szczególnie konkretnego tekstu. Wszystkie są świetne, każdy opowiada zupełnie inną historię. Całość daje naprawdę ciekawy obraz muru, nie tylko betonowego, który wyrósł z dnia na dzień w środku Europy, ale przede wszystkim tego, co zostało w głowach ludzi. Dzięki reportażowi Agnieszki Wójcińskiej poznałam Borisa, który pamięta czasy, kiedy muru nie było, potem żył obok, kopiąc pod nim tunele, aby umożliwić ucieczkę z NRD, a obecnie żyje w Berlinie, w którym mur jest tylko wspomnieniem. Reportaż Fluchthelfer jest najbliższy memu sercu, a dokładnie sercu tłumacza. To naprawdę ciekawe doświadczenie tłumaczyć wypowiedzi wielu różnych osób, które potem reportażysta z tylko sobie znaną wprawą składa w ekscytujący tekst. (No i miło też zobaczyć podziękowania dla siebie w tak świetnej książce :D ).

Sięgnijcie po tę pozycję jeśli mieszkacie w Berlinie, a mur jest dla Was tylko kolejnym elementem miasta. Sięgnijcie po nią jeśli interesuje Was historia Europy, w szczególności jej środkowej części. Sięgnijcie po nią, jeśli po prostu lubicie dobry reportaż.


*Kiez - mały wycinek dzielnicy, kilka skrzyżowań lub kwartałów, który stanowi nieformalną jednostkę administracyjną. Duże dzielnice np. Wedding czy Prenzlauer Berg składają się z kilku czy kilkunastu kiezów. Mówi się, że w Berlinie całe życie można spędzić nie wyjeżdżając do miasta ze swojego kiezu, ponieważ są tu zawsze miejscowe sklepy i knajpki.

3 komentarze:

  1. hej, kochana, ach, przypomnialas mi stare dzieje i jeden z najpiekniejszych czasow mojego zycia. dzieki za ten wpis. w 1999 pisalam prace magisterska pt. Berlin - die Baustelle der Zukunft in der Kontuitaet der Geschichte. Chyba tak to szlo. i bylo tak o Kietzach, o Stammkneipach, Mauer in den Koepfen, o azbestowym budynku Rady Panstwa, z ktorym nie wiadomo bylo, co zrobic. od tamtego czasu niemiecki mi zardzewial, zadomowilam sie zupelnie gdzies indziej, gdzie tez podzialy na wschod i zachod i jeszcze do tego na polnoc i poludnie. i tez sie nie wychylam ze swojego Kieza zbyt czesto. kto wie? moze miasta sa jak ludzie - kazdy ma swoja unikalna historie, choc istnieja tez pewne wspolne typy osobowosci lub ich zaburzen. dla mnie naprzyklad miastem zaburzonym jest Wieden. taki troche psychopata ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za Berlinem. Nie umiem odnaleźć się w tym mieście, jest takie niespójne. Tyle rożnych budowli, które niekoniecznie ze sobą współgrają. Ale bardzo interesuje mnie historia tego miejsca, ten podział o którym piszesz jest cały czas widoczny, mam wrażenie, że czuć go w powietrzu. Z chęcią sięgnę po polecaną książkę, myślę, że przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapisuję na liście do przeczytania : )

    OdpowiedzUsuń