środa, 17 lutego 2016

Co na obiad #33 Muszę być bardziej zdyscyplinowana!

W weekend zawsze staram się zrobić listę obiadów na cały tydzień oraz listę zakupów, na które wybieram się dwa razy w tygodniu. Jednak życie z dzieckiem jest pełne niespodzianek i czasami nie mam czasu/ochoty/siły na gotowanie, wtedy korzystam z dobrodziejstw Berlina. Można tu zjeść wszystko o dowolnie wybranej porze, a jeśli mamy szczęście to jeszcze ciepłe przywiozą nam do domu (nawet polskie pierogi i żurek!).

Może nieco więcej dyscypliny pozwoli mi trzymać się planu? Sama nie wiem... Poniżej obiady niezdyscyplinowanej matki :)

krem czekoladowy mrs&mr Flr / pieczony łupacz / niedzielne poranki / i te w ciągu tygodnia




Poniedziałek: Naleśnik owsiany z twarogiem, słonecznikiem, suszonymi pomidorami z mieszanką sałat (świeży szpinak, mmmmm) i świeżymi warzywami.

Wtorek: Wybrałam się do miasta, aby zapolować na bilety na Berlinale i jakoś tak mi się przedłużyło :) Koleżanka zaprowadziła mnie na jeden z lepszych kebabów w Berlinie. Byłam całkowicie zaskoczona. Jeśli jesteście na Prenzlauer Bergu koniecznie spróbujcie Gemüse Kebab! Poza świetnie doprawionym mięsem, pyszny ser i grillowane warzywa.

Środa: Popielec, a więc i obiad postny. Na talerzach wylądowała pyszna sałatka śledziowa zainspisrowana przepisem z Burczy mi w brzuchu.

Czwartek: Znowu pół dnia poza domem, mąż wraca późno do domu. Kogo będę próbowała oszukiwać :) Na targu w mojej dzielnicy kupiłam afrykańskie smażone banany z fasolką z food-trucka Mimi's African Kitchen. Przemiła pani, gdy zobaczyła, że na piersi niosę małą Lidię dołożyła mi pół porcji więcej :) Po drodze do domu umiliłam sobie deszczowy spacer w naszej najlepszej kawiarni, w której sami prażą ziarna kawy. Ten zapach!

Piątek: Risotto bianco z piersią z kurczaka. To była taka mała przedwalentynkowa kolacja przy świecach. Jeszcze nie wiedzieliśmy jaka uczta czeka nas w same Walentynki!

Sobota: Po długim spacerze zasłużony obiad. Pieczony łupacz z marynowanymi warzywami korzeniowymi (marchew, pietruszka, topinambur, seler i ziemniaki) ze świeżą sałatą z winegretem.

Niedziela: O co to była za uczta! Mieliśmy komu podrzucić na kilka godzin małą Lidię, a sami wybraliśmy się na niesamowity nowozelandzki film Mahana, a później jedliśmy koreańskie BBQ w restauracji Abonim. Pyszne mięso podane z ogromna ilością warzyw na wielkim grillowym talerzu, którym zarządzała pani kelnerka. Przychodziła od czasu do czasu, aby wymieszać składniki, wyregulować płomień, a my tylko zachwycaliśmy się całą plejadą smaków. Do tego jako dodatki ryż, marynowane marchewki, cukinie i oczywiście kim chi, które właściciel restauracji przyrządza według przepisu swojej mamy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz