niedziela, 22 października 2017

Ucieczki z Berlina: Eiskeller. Grzybobranie pod Berlinem.

Nawet ktoś taki jak ja, ktoś kto kocha miasto całym sercem, musi czasem z niego uciec, aby później znów móc je docenić. Pogoda tej jesieni jest naprawdę w kratkę: albo całkiem zimno albo prawdziwe babie lato. W ostatni weekend postanowiliśmy wybrać się do lasu na grzyby, do bagażnika wrzucając też kilka niezbędnych rzeczy, aby rozpalić ognisko, licząc na to, że znajdziemy piękne miejsce na piknikowanie.




Jeśli szukam nowych miejsc w Berlinie to często inspiruję się portalem Mit Vergnügen (klik), nie inaczej było w przypadku grzybobrania. Zajrzeliśmy do propozycji, spojrzeliśmy na mapę i wybraliśmy Eiskeller. To słowo oznacza po polsku lodownię, czyli takie miejsce trochę pod ziemią trochę nad ziemią, w którym cały rok jest chłodno, gdzie przed erą lodówek przechowywało się warzywa, owoce i mięso.


Niemcy nie zbierają grzybów, grzybobranie nie jest częścią niemieckiej kultury. Jeśli zbierają to raczej ci ze wschodnich landów, za to bardzo chętnie je zjadają w sosach, zapiekankach, makaronach, z mięsem no i w wegańskich potrawach! Obecnie odbywa się w Berlinie Food Week, w ramach którego najlepsze restauracje przygotowują specjalne menu, a motywem przewodnim są właśnie grzyby. Więcej o tym, możecie poczytać tutaj (klik).


Jednak w tym temacie dochodzi do absurdów! Wracając z grzybobrania (w bagażniku koszyk pełen jesiennych skarbów), zatrzymaliśmy się przy straganie z warzywami i owocami, który prowadzili pobliscy rolnicy. Wspaniałe korniszony ze Spreewaldu, jesienne jabłka, piękne śliwki, no i one! Grzyby! Borowiki i podgrzybki ułożone w pięknych koszyczkach po 300 g w cenach, od których kręci w głowie, a wiecie skąd one były? Z Polski! Tak! Na skraju lasu, w którym aż roi się od borowików stoi stragan z grzybami przywiezionymi z Polski.


Wracając do miejsca. Eiskeller zawdzięcza swoją nazwę ponoć najniższej temperaturze w Berlinie, my w ogóle tego nie odczuliśmy i w pełnym jesiennym słońcu szukaliśmy brązowych kapeluszy meandrując między powalonymi w czasie orkanu drzewami, a po spacerze zrobiliśmy małe ognisko na pobliskiej łące. Dla mnie to było zadziwiające, że w tak pięknym miejscu blisko miasta jest tak mało ludzi. Spotkaliśmy tylko dwie osoby z psami.


Eiskeller
PS. Jeszcze jeden mit, w który wierzy sporo Niemców starszej daty (ale Polaków chyba też?). Grzyby z Polski są napromieniowane. Tak, dokładnie to co widzicie. Uważają, że polska ziemia została napromieniowana w wybuchu elektrowni w Czernobylu i dlatego nie kupują grzybów z Polski, przy czym ich udział na niemieckim rynku sięga niemal 100 %...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz